Relacja z ORLEN Warsaw Marathon 2014

13 kwietnia 2014 roku wystartowała druga edycja ORLEN Warsaw Marathon. Tak jak i w poprzednim roku wystartowałem w biegu charytatywnym oraz biegu na 10 kilometrów.
Dużo obiecywałem sobie po tym starcie. Cichym celem było złamanie 40 minut. Czy udało mi się? O tym dalej :)

W tegorocznej edycji starałem się nie popełniać błędów z poprzedniej edycji. Na miejscu byłem już ponad godzinę wcześniej. Wraz z z kolegą z uczelni - Bartkiem, oraz jego bratem Kubą rozpoczeliśmy rozgrzewkę. 15 minut truchtu, skipy, rozciąganie, rytmy, szybka toaleta i 5 minut przed startem stawiliśmy się w swoich strefach startowych.
Dotychczas podczas każdego startu miałem problem z za szybko przebiegniętym pierwszym kilometrem. Dlatego podczas tego biegu chciałem wystartować spokojnie. Czy wystartowałem spokojnie? Nie do końca ... ponieważ organizatorzy zawalili sprawę ze strefami startowymi. Teoretycznie były, ale i tak każdy mógł wejść do innej strefy. Rozwiązaniem byłoby kolorowe oznaczenie stref oraz numerek o odpowiednim kolorze. W takiej sytuacji można by delikatnie poprosić biegacza aby zajął miejsce w swojej strefie - tutaj tego brakowało. W strefie w której się ustawiłem, czyli 40:00:00 - 45:00:00 ustawiali się biegacze którzy biegli na 55:00:00 dlatego na początku był straszny zator. Pierwszy kilometr przebiegłem w 4:08:00, nie dość, że za wolno niż zaplanowałem to jeszcze wymijanie zawodników kosztowało mnie naprawdę sporo wysiłku. Po pierwszym kilometrze trasa się rozluźniła i można było zacząć realizować plan. Drugi kilometr przebiegłem w 4:02 co było odrobinę za szybko, ale chciałem nadrobić stratę z pierwszego kilometra.
Trzeci kilometr przebiegłem zgodnie z planem. W 4:05 ale czułem, że nadrabianie na drugim kilometrze troszkę mnie kosztowało wysiłku ... a dało to o sobie znać na podbiegu który był dość mocny. Spowodowało to, że trzeci kilometr przebiegłem w 4:17.
Po 4tym kilometrze miałem zacząć przyspieszać ... nie udało mi się to ponieważ następne dwa kilometry przebiegłem odpowiednio w 4:08 i 4:07. Zerwać udało się na siódmym kilometrze który przebiegłem 3:57. Następne dwa kilometry biegło mi się strasznie ciężko. 4:04 oraz 4:00. Zacząłem odczuwać bóle grzbietu, czyli wynik zaniedbanego treningu ogólnorozwojowego. Ostatni kilometr poleciałem ile fabryka dała, ale nie udało się za dużo wywalczyć ... 3:49 i 10 kilometr zegarek zakomunikował mi po czasie 40:41:00.
Na metę wbiegłem po czasie 41:02:00 ... organizatorzy dorzucili sobie 120m, tak samo jak w poprzednim roku :)

Czy jestem zadowolony? Można ten bieg różnie rozpatrywać. Jakby nie było liczy się czas oficialny a nie czas z zegarka. 41:02? Życiówka nadal nie pobita ... 40:41? To nadal sporo do złamania 40 minut ...
Drugiego celu czyli złamania 40 minut i 30 sekund również nie udało się zrealizować.
Z drugiej strony przez ponad rok biegania poprawiłem się na tej samej trasie o 2 minuty. To sporo :)
Na pewno wpływ na to miała współpraca z Łukaszem którą rozpoczeliśmy na początku listopada - dzięki stary !
W październiku zrobimy podsumowanie rocznej współpracy, myślicie, że padnie jakiś fajny wynik? Trzymajcie kciuki ! :)

Trasa była dość ciężka, mocny podbieg na początku wybijał z rytmu. Z drugiej strony teraz myślę, że wcześniej mogłem zaatakować. W każdym razie wiem, że zabrakło mi treningu w drugim zakresie.
Jedno jest pewne, nie łamiemy się, pracujemy i 10 maja lecimy kolejną dychę, tym razem wracamy na dużo bardziej przyjazną trasę w Gdyni ! :)

Pozdrawiam !

Odbiór pakietów - godzina 21:00, dość pusto :)

Lista startowa 

Bieg charytatywny


Darłowo Biega na wyjeździe :)


Przed startem

W drodze do stref startowych

I po bólu :)

Tegoroczny medal :)

2 komentarze:

  1. nie było tak źle ;-) życzę dalszych sukcesów!!

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym roku jeszcze złamiesz 40min, ja to wiem! W Warszawie na pewno zdobyłes kolejne cenne doświadczenie. Gratulacje !!

    OdpowiedzUsuń